PIOTRKOWSKA KLUB

Byliśmy ostatnio z mężem na kolacji w tej restauracji i byliśmy w szoku. Wydawałaby się, że nazwisko Zieliński w nazwie lokalu daje gwarancję smaku i udanego wieczoru. Nic bardziej mylnego. Zaczęło się od tego, iż Pani kelnerka nie sprzątnęła dwóch zbędnych nakryć (stolik był przygotowany na cztery osoby, a nas było dwoje)co zaowocowało tym, że nie miała gdzie postawić przyniesionych dla nas dań. W rosole pływała taka ilość marchewki, że samo nasuwało się skojarzenie z zupą marchewkową. Zamówione przez nas danie z grilla ociekało tłuszczem czego raczej spodziewamy się po daniach z patelni, ziemniaki ze szpinakiem i rokpolem miały szpinak położony obok jakby ktoś zapomniał wrzucić go na patelnię podczas przygotowywania dania, a rokpol hmm... gdzieś podobno był. Ziemniaki w ziołach pływały w maśle i tarzały się w koperku, który też był unurzany w maśle, innych ziół nie stwierdzono. A jeszcze mięso miało byc w tymianku co oznaczało dwie gałązki tymianku użytego do dekoracji talerza. Deseru nie mieliśmy odwagi zamówić, a szefowa kuchni była oburzona faktem, że jedzenie nam nie smakowało.

dawno nie byłem w tym lokalu, gdyż nie mieszkam już w Łodzi, ale po paru latach chciałem znów odwiedzić to miejsce i nic się nie zmieniło, jakby czas się zatrzymał w miejscu, szaro buro, jedynie jedna sala ta z kanapami zmieniła się bardzo korzystnie, teraz są wygodne kanapy. Jedzenie, obsługa nadal na niezłym poziomie.